Zagórz
Zagórz jest miasteczkem położonym około 5 kilometrów na południowy wschód od Sanoka. Dochodzi tu nawet miejski autobus (linia 5). Zagórz leży w malowniczej dolinie u ujścia Osławy do Sanu. Krzyżują się tu główne arterie komunikacyjne - zarówno kolejowe jak i drogowe. Stąd miejscowości tej warto poświęcić trochę więcej uwagi. |
Pierwsza wzmianka o Zagórzu pochodzi z 1412 roku. Miejscowość należała wtedy do Tarnawskich z Tarnawy. W wieku XVIII dołączono do Zagórza sąsiednią wieś - Osławę, której tereny dzisiaj stanowią południową część miejscowości. Dwoma najważniejszymi wydarzeniami w historii Zagórza były oddanie linii kolejowej z Przemyśla na Węgry (1872 rok) oraz ukończenie budowy tzw. kolejowej linii karpackiej z Suchej Beskidzkiej do Lwowa (1884 rok). Zagórz stał się wtedy stacją węzłową i do dzisiaj większość jego mieszkańców stanowią kolejarze. Po II Wojnie Światowej Zagórz był przez pewien czas dzielnicą Sanoka. W 1977 roku uzyskał prawa miejskie i dzisiaj jest to samodzielne miasteczko, sennie żyjące przy ciągle ważnym węźle kolejowym. |
W Zagórskiej lokomotywowni stoi, wystawiony jako pomnik, parowóz TKt48-124. Pomożemy Ci, Drogi Gościu, rozszyfrować ten skrót. Pierwsza literka (T) oznacza, iż parowóz ten przeznaczony był do pociągów towarowych. Jednak w tym rejonie często ciągnął również składy osobowe. Kolejna literka (K) oznacza, iż nie posiadał on doczepionego tzw. tendra i cały węgiel jechał na parowozie. Następna w kolejności litera (małe "t") oznacza układ osi, który w tym wypadku wygląda tak: oOOOOo, czyli pisząc żargonem technicznym: 1-4-1. Wystarczy popatrzeć się na zdjęcie obok, a wszystko stanie się jasne - widać po jednej osi toczonej z przodu i z tyłu (małe koła) oraz cztery osie wiązane w środku (duże koła). Nastepny w kolejce jest numer 48. Jest to po prostu seria parowozów. Za tym numerem kryje się narodowość parowozu (numery od 20 do 99 oznaczają Polskę), a w przypadku parowozów polskich również rok zatwierdzenia do produkcji. Nasz parowóz jak widać jest zatem produkcji polskiej, a jego konstrukcja została zatwierdzona w 1948 roku. Za myślnikiem jest już numer konkretnego parowozu, czyli w tym wypadku 124. Będąc w Zagórzu koniecznie należy wybrać się do ruin klasztoru Karmelitów Bosych. Spod dworca wychodzimy na główną ulicę i skręcamy w prawo. Dochodzimy aż do przejazdu kolejowego i jakieś 30 metrów przed nim skręcamy w małą uliczkę Rzeczną. Po 200 metrach dochodzimy do Osławy, która malowniczo ciągnie się po naszej lewej ręce przez kolejne 500 metrów. Przed nami, na wzgórzu już widać klasztor. Idziemy cierpliwie wzdłuż rzeki, aż będzie okazja do odbicia na prawo w kierunku ruin. Potem ścieżką wspinamy się na urokliwe wzgórze w zakolu Osławy i jesteśmy na miejscu. Cały spacer odbyty wolnym krokiem wraz z dokładnym obejrzeniem zabytku i powrotem nie zajmie nam dłużej niż półtorej godziny. Jednak w samym klasztorze nie działo się dobrze. Wizytacje prowadzone w początkach XIX wieku przez władze kościelne donoszą o spadku dyscypliny, wielkich zaniedbaniach oraz o ogólnym bałaganie. 16 czerwca 1822 roku w czasie sprzeczki z przeorem jeden z zakonników wznieca pożar, który trawi większość zabudowań klasztornych. Zabytek dałoby się uratować, gdyby od razu po pożarze rozpoczęto remont, jednak zabrakło na ten cel środków i w kilka lat póżniej klasztor uległ kasacie, a następnie popadł w ruinę. Dzisiaj te urokliwie położone mury mogą służyć jako miejsce zadumy i odpoczynku. Widok ze wzgórza klasztornego na stronę południowo wschodnią. Wracając z klasztoru, warto zrezygnować z tej samej drogi powrotnej. Radzimy pójść grzbietem wzgórza klasztornego na zachód, aby po zejściu przeciąć linię kolejową i wyjść na szosę tuż przy kościele. Jest to kościół parafialny zbudowany około połowy XVIII wieku. Wewnątrz barokowe ołtarze oraz obrazy pochodzące ze zniszczonego kościoła klasztornego. Dalej radzimy iść szosą w kierunku północnym, aby po minięciu przejazdu kolejowego zamknąć pętle naszej wędrówki. Jeżeli głód Cię chwyci w Zagórzu, wyboru dużego nie masz. Na placu przed dworcem znajduje się kilka barów w niezbyt miło wygładających "tekturowych" pawilonach. Polecamy raczej ten zlokalizowany w głębi po lewej stronie (patrząc od dworca). Można tam zjeść w miarę dobrze i tanio. Istnieje jeszcze bar typu "mordownia" przy ulicy Piłsudzkiego oraz jeden lokal, o szumnej i nieco na wyrost nazwie "pizzeria". |